Wszystko jest zbyt krótkie, żeby się tym nacieszyć, ten wyjazd minął jak jedna chwilka niezauważona przez nikogo ale za to w jakim klimacie. Szok z wejściem do pensjonatu wiązał się ze strachem, tak to dziwne lecz prawdziwe. Dom ten wyglądał jak mały zamek z komnatami w którym unosiła się dziwna woń. Po pewnym czasie nurtującego mnie pytania co to do cholery jest za zapach olśniło mnie, nie było to zbyt zadowalające ale niestety był to zapach kościoła, który mnie przerażał. Wiem, że ludzi lubią taki styl a'la zamki, komnaty, drewno, porcelanowa zastawa, i praktyczny brak okien ale niestety to nie dla mnie ani nie dla mojej mamy, ponieważ stwierdziłyśmy, że jedna noc w takiej przytłaczającej atmosferze nam wystarczy. Jedyna zaleta tego miejsca to śniadanie podane faktycznie po królewsku. Każda miała swój półmisek jedzenia, herbatka, soczek, śliczna zastawa, ciasteczko, czego tylko dusza zapragnie. Po takim wystawnym śniadaniu naprawdę dobrze mi się jechała te kilkaset kilometrów poza małymi wpadkami typu "gdzie i którędy mamy jechać". Na szczęście dałyśmy radę wspólnymi siłami i wróciłyśmy całe i zdrowe :)
jakie klimatyczne miejsce
OdpowiedzUsuńA ja właśnie lubię takie klimaty, pewnie by mi się bardzo podobało ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty, bardzo ;)
OdpowiedzUsuń